„Po co mi jeszcze jeden artykuł o kolekach?” – pomyślałam, kiedy koleżanka prosiła mnie o wpis na bloga. Wzięłam głęboki oddech i przypomniałam sobie tamte trzy noce, kiedy moje mieszkanie przypominało raczej oddział intensywnej terapii niż przytulne gniazdko dla świeżo upieczonych rodziców.
Minęły lata, a ja wciąż pamiętam smród kropelek z kopru włoskiego, dźwięk suszarki ustawionej na zimno i ciepło pieluchy termofora, który przyciskałam do swojego brzucha, żeby tylko sprawdzić, czy temperatura jest OK. Pamiętam też, jak łzy spływały mi po policzkach razem z łzami mojego malucha. Bo wzdęcia to nie tylko „gazy” – to chaos, który wprowadza się do domu jak nieproszony gość i nie chce wyjść. Dzisiaj podzielę się tym, co rzeczywiście działało, a nie tylko wygląda ładnie w teorii.
Pozycja „tigera” – czyli brzuszek na przedramieniu
Kiedy pielęgniarka położna pokazała mi to po raz pierwszy, pomyślałam, że to jakiś taniec nowoczesny. Okazało się, że to klucz do wszystkich zamków. Przytrzymujesz dziecko tak, żeby jego brzuszek spoczywał na Twoim przedramieniu, główka bezpiecznie opiera się o łokieć, a nóżki swobodnie zwisają. Delikatne kołysanie w tej pozycji wymusza ucisk na jelita i często po kilku minutach słyszysz ten wyczekiwany „klocuszek”. Brzmi prosto? Tak, ale sprawdza się w 80 % przypadków, kiedy gaz zbiera się w górnej części jelit.
Masaż okrężny – z rytmem serca, nie z wykresu
Masaże w książeczkach wyglądają jak szlaczki. W rzeczywistości potrzebujesz jedynie dwóch kropli oliwki dla niemowląt i zegarka, który odmierza 3 minuty. Kładź dłonie na brzuszku tak, jakbyś chciała przykryć własnym ciepłem cały ból. Ruch idzie zgodnie ze wskazówkami zegara – nie za mocny, nie za szybki. Wyobraź sobie, że rysujesz wielką, leniwą ósemkę. Czasem podczas tej „ósemki” maluch zaczyna wiercić się jeszcze bardziej – wtedy zwalniasz, ale nie przerywasz. To sygnał, że gaz rusza w dół.
Ciepło – niekoniecznie z apteki
Termofor z apteki jest super, ale w środku nocy, kiedy nie chcesz włączać światła, ratuje zwykła pieluszka tetrowa. Włóż ją na 10 sekund do mikrofali (mokra, nie sucha!), odciśnij nadmiar wody, sprawdź temperaturę na wewnętrznej stronie nadgarstka i połóż na brzuszek. Ciepło rozluźnia mięśnie, a wilgotne powietrze sprawia, że maluch szybciej odczuwa ulgę. Uważaj tylko, żeby nie było za gorąco – skóra niemowlęcia jest cienka jak płatek róży.
Koper włoski – nie tylko do pierogów
Herbatka z kopru pachnie jak wakacje nad Bałtykiem, ale smak ma… cóż, trzeba go polubić. Ja gotowałam jedną łyżeczkę nasion na szklankę wody przez 3 minuty, odcedzałam, studziłam i podawałam łyżeczkami między karmieniami. Efekt? Czasem po 20 minutach następowała seria „wybrrrr” tak głośna, że budziłam się ze śmiechu mimo zmęczenia. Pamiętaj: napar musi być słaby, prawie przezroczysty. Mocniejszy może podrażnić delikatne jelita.
Wyciszenie – dla Ciebie i dla malucha
Najtrudniejsza część. Bo kiedy dziecko płacze, Ty płaczesz w środku razem z nim. Z czasem odkryłam, że mój stres był jak magnes – im bardziej się denerwowałam, tym bardziej napinał się brzuszek mojego malucha. Zaczęłam włączać „biały szum” (polecam aplikację z dźwiękiem suszarki na niskim poziomie) i nucić najstarszą kołysankę świata – „aaaa” na jednym tonie, przez całe minuty. Dźwięk maskuje płacz, a monotonny rytm usypia nas obie.
Butelka – kąt 45 stopni, nie 90
Jeśli karmisz butelką, sprawdź, czy smoczek jest odpowiednio napełniony mlekiem, a nie powietrzem. Wystarczy przechylić butelkę pod kątem 45 stopni – płyn powinien całkowicie zakrywać otwór. Po karmieniu trzymaj malucha w pionie przez 10-15 minut. Nie 5, nie 7 – 15. Wiem, że ręce drętwieją, ale te 10 dodatkowych minut oszczędza godzin płaczu później.
Probiotyki – rozmowa z pediatrą, nie z internetem
Nie będę polecać marek, bo każde jelito jest inne. Warto jednak zapytać lekarza o krople z Lactobacillus reuteri. U nas efekt był widoczny po 4 dniach – mniej skręcania nóżek, krótsze napady. Ale – i to ważne – działa tylko wtedy, gdy problemem jest dysbioza, a nie np. nietolerancja laktozy. Testy wykonujemy zawsze pod okiem specjalisty.
Kiedy nic nie działa – alarmowe sygnały
Zadzwoń do lekarza, jeśli:
- płacz trwa powyżej 3 godzin bez przerwy,
- brzuszek jest napięty jak bębenek,
- maluch odmawia jedzenia lub wymiotuje zielonym,
- temperatura przekracza 38°C.
To nie są wzdęcia, to może być coś poważniejszego – np. zawężenie odźwiernika.
Zostawiłam najważniejsze na sam koniec. Za każdym razem, kiedy wzdęcia wracały, powtarzałam sobie: „To minie. Za 12 tygodni będziemy się śmiać z tego, jak przetrwałyśmy.” I wiecie co? Dzisiaj śmiejemy się naprawdę. Nawet gdy czasem znajdę starą buteleczkę kropli z kopru na dnie kosmetyczki, uśmiecham się szeroko. Bo tamte noce nie zabiły nas – zrobiły z nas zgrany duet.
Trzymaj się, mamo. Jesteś bardziej odporna, niż myślisz.

Nazywam się Anna Nowicka i jestem mamą – to zdanie, które od lat otwiera większość moich wewnętrznych monologów.
Ten blog powstał z potrzeby podzielenia się tym, czego nie da się wypunktować w plannerze ani schować do kieszeni spodni po praniu: emocjami, które czasem niespodziewanie wypływają przy zmywaniu naczyń, odkryciami, które przychodzą o 3:14 nad ranem, i małymi zwycięstwami, które najczęściej pachną kawą i ciepłym śpiworkiem.
Piszę tu o sobie i o nas – bo odkąd zostałam mamą, świat zaczął się mieścić w szczegółach, a doświadczenie przestało być tylko moje. Dzielę się spostrzeżeniami, które chwytam w locie: o tym, jak czasem wystarczy jedno głębokie westchnięcie, żeby przestrzeń w głowie zrobiła się większa, i o tym, że „dobrze” nie zawsze wygląda jak na Instagramie.
Jeśli masz ochotę posiedzieć ze mną chwilę – bez gotowych recept, za to z dużą szczerością – zapraszam.