Jak dbać o butelki i smoczki niemowlaka

Zanim pierwszy raz zobaczyłam te małe, półprzezroczyste buteleczki na półce w szpitalnym sklepie, myślałam, że „pielęgnacja butelek” to po prostu mycie pod bieżącą wodą. Trzy dni później siedziałam nad zlewem z włosami przypiętymi spinką do prania, rękami w gumowych rękawiczkach i z wyrzutem sumienia, bo zapomniałam wyparzyć smoczka. Od tamtego dnia nauczyłam się, że higiena akcesoriów dziecięcych to mała, codzienna filozofia: prosta, jeśli się ją zna, i przerażająca, jeśli się jej nie ogarnia. Dzisiaj dzielę się tym, co wypracowałam metodą prób i błędów – i metodą „o zgrozo, ile może urosnąć pleśń w kociej misce, gdy się zapomni o niej dwa dni”.

Rytuał wieczornego mycia – krócej niż mycie zębów, dłużej niż mycie okularów

Po ostatnim karmieniu butelki lądują w misce z ciepłą wodą i odrobiną płynu do naczyń bez zapachu. Nie używam tych „mega mocnych” odmastiaczy – wystarczy miłość, ciepło i skrobaczka do butelek, którą kupiłam w akcie desperacji za 12 zł. Wkładam ją do środka, obracam dwa razy i już. Smoczki? Te trzymają się w małej, zakręcanej miseczce z wodą i dwoma kroplami płynu. Po pięciu minutach płuczę wszystko pod bieżącą wodą, sprawdzam, czy nie ma białego osadu, i kładę na czystej ściereczce. Całość zajmuje tyle, ile trwa puszczanie wody do kąpieli – czyli krócej, niż zajmuje mi dopasowanie biustonosza po karmieniu.

Wyparzanie – moje małe spa dla gumy i szkła

Raz dziennie, zwykle wieczorem, kiedy w domu zapada cisza porównywalna z ciszą w kinie tuż po napisach końcowych, wkładam wszystko do elektrycznego sterylizatora. To niewielki, biały garnek, który buczy jak zaspany kot i po ośmiu minutach wydziela parę, po której moje okulary robią się jakby nowe. Jeśli akurat go nie ma (a zdarza się, bo czasem zapomnę go wyjąć z walizki po wyjeździe), wystarczy duży garnek z wodą: 5 minut wrzątku i wszystko, co silikonowe, wychodzi wypocone i zrelaksowane. Ważne: klamki garnka są gorące, a ja nadal nie nauczyłam się zakładać rękawicy kuchennej na drugą rękę.

Suszenie – kwestia honoru

Nic tak nie wkurza jak zapach mokrej gąbki w butelce. Dlatego kupiłam suszarkę w kształcie małego drzewka – stoi obok czajnika i wygląda jak designerski dodatek, który zmyliłby każdego gościa niezorientowanego w temacie. Butelki wkładam do góry nogami, smoczki układam na górze drzewka, a zakrętki zostawiam na boku, by nie zgubiły się w kuchennych czeluściach. Rano wszystko pachnie jak… nic. A to najlepszy zapach – oznacza, że nie ma żadnych niespodzianek.

Przechowywanie – system według mojej siostry, która ma dwa koty i ADHD

W szufladzie mam jedną, przezroczystą tackę z przegródkami. W jednej leżą smoczki, w drugiej zakrętki, w trzeciej małe łyżeczki do miarek. Tacka jest wysuwana, więc nie muszę wyciągać całej zawartości, gdy szukam „tego konkretnego smoczka z serduszkiem”. Nad tacką – karteczka z napisem „Umyte = gotowe”. Kiedyś myślałam, że to infantylne, ale po trzecim razie, gdy zastałam męża gotującego herbatę z butelką mleka w ręce, uznałam, że system jest zbawienny.

Co robić, gdy się zapomni – czyli historia o ryżu, occie i moim zbyt dużym zaufaniu do ludzi

Raz po weekendzie u teściowej wróciłam z walizką pełną ubrań i butelką, która pachniała jak… cóż, jakby ktoś w niej przechowywał ziemniaki przez tydzień. Wlałam łyżkę octu, szczyptę sody, zalałam gorącą wodą i zostawiłam na noc. Rano zapach był całkiem niezły, a butelka jak nowa. Smoczek wylądował w wodzie z ryżem (ryż wchłania zapachy, choć nigdy nie zrobiłam z niego potem risotto). Od tamtej pory raz w miesiącu robię sobie „detoks” – wszystko płuczę w wodzie z octem jabłkowym, by pozbyć się kamienia. Działa lepiej niż reklamowane tabletki, które zostawiają dziwny posmak.

Mała ściąga dla zabieganych – do wydrukowania i przyklejenia na lodówkę

  • Mycie: ciepła woda + płyn bez zapachu, 5 minut.
  • Wyparzanie: sterylizator albo 5 minut w garnku z wrzątkiem.
  • Suszenie: do góry nogami, najlepiej na „drzewku”.
  • Przechowywanie: tacka z przegródkami, zakrętka na zakrętkę.
  • SOS: ocet + soda albo noc w wodzie z ryżem.

I najważniejsze: jeśli czasem zapomnisz – nic się nie stanie. Dziecko i tak będzie szczęśliwe, a Ty będziesz miała temat do opowieści na kawie. Bo prawdziwa troska nie mieszka w sterylności, tylko w tym, że po nocy wstajesz, znajdujesz smoczek pod łóżkiem, myjesz go pod bieżącą wodą i podajesz z uśmiechem, którego nie da się wyparzyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *