Pierwszy raz zetknęłam się z boreliozą, gdy moja siostra wróciła z wakacji w Bieszczadach z małą, czerwoną plamą na szyi. „Pewnie komar albo jakaś pokrzywa” – pomyślałam. Dwa tygodnie później okazało się, że to był kleszcz, a plama to rumień wędrujący. Wtedy zdałam sobie sprawę, jak niewiele naprawdę wiem o chorobie, która – według szacunków – dotyka w Polsce nawet 20 tysięcy osób rocznie. Dzisiaj dzielę się tym, czego nauczyłam się na własnej skórze (dosłownie i w przenośni), byście nie musieli przechodzić przez to same.
Borelioza – krótka, ale niełatwa historia
Borelioza to choroba odkleszczowa wywoływana przez krętki Borrelia burgdorferi. Kleszcz wbija się, wędruje po skórze, a my nawet nie czujemy ukłucia. Bakterie potrafią ukrywać się w tkankach miesiącami, zanim zaczną dawać objawy. I właśnie to „ukrywanie” jest najgorsze – bo łatwo pomylić pierwsze symptomy z grypą, zmęczeniem czy przeciążeniem.
Jak rozpoznać sygnały ostrzegawcze
Rumień wędrujący to klucz, ale nie zawsze się pojawia (u 30–50 % osób go w ogóle nie ma). U mojej siostry był – duży, okrągły, czerwony, z jaśniejszym środkiem. W kolejnych dniach doszło do bólu stawów i „zapalenia nerwu twarzowego” – tak lekarz to określił. Pamiętajcie: jeśli po ukąszeniu kleszcza pojawia się gorączka, dreszcze, ból głowy, sztywność karku, problemy z koncentracją albo nietypowe zmęczenie – nie czekajcie. Im szybciej zareagujecie, tym krótsza i skuteczniejsza terapia.
Diagnoza – testy, które warto zrobić
Standardowe badanie krwi (ELISA) daje wyniki po kilku dniach, ale może dawać fałszywe pozytywy. Lekarz zalecił nam też test Western blot, który potwierdza lub wyklucza boreliozę z większą pewnością. Jeśli wyniki są niejednoznaczne, istnieje możliwość wykonania PCR z płynu mózgowo-rdzeniowego – ale to już w sytuacjach, gdy choroba zajmuje układ nerwowy.
Leczenie – antybiotyki i cierpliwość
U siostry lekarz zastosował doksycyklinę przez 21 dni. Brzmi prosto, ale… pierwsze dwa tygodnie to była sinusoida nastrojów: raz lepiej, raz gorzej. Zmęczenie potrafiło przytłoczyć tak, że nie mogła podnieść ręki, by przeczesać włosy. Wspomagałyśmy się probiotykami (żeby osłonić florę jelitową), dużą dawką snu i spacerami na słońcu – witamina D wspiera odporność. Po dwóch miesiącach czuła się już prawie jak nowo narodzona, ale kontrolne badania powtarzamy co pół roku.
Zapobieganie – moje 5 złotych zasad
Po tamtym incydencie zmieniłam podejście do każdego wyjścia „w zieleń”. Oto moja lista, która sprawdziła się zarówno na Mazurach, jak i w ogrodzie:
- Ubrania: jasne, długie, z mankietami – kleszcz łatwiej zauważyć na białej koszuli niż na czarnej bluzie.
- Repelenty: uwielbiam zapach olejku eukaliptusowego, ale jeśli mam iść w wysokie trawy, sięgam po preparat z DEET 20–30 %.
- Przegląd ciała: zawsze, zawsze, zawsze pod prysznicem po powrocie. Kleszcz potrzebuje co najmniej 12–24 godzin, by przekazać bakterie – im szybciej go znajdziecie, tym mniejsze ryzyko.
- Ogród: trawę kosimy regularnie, a rabaty otaczamy żwirem – kleszcze nie przepadają za suchym podłożem.
- Zwierzaki: nasz psiak dostaje obrożę przeciwkleszczową i co miesiąc krople. Po spacerze też go „przesiewam” palcami – futro jasnego labradora to świetna pułapka.
- Co robić, gdy znajdziesz kleszcza
Nie panikuj. Potrzebujesz: pęsety z cienkimi końcówkami, wacika z alkoholem i… cierpliwości. Chwytamy jak najbliżej skóry, delikatnie, bez wykręcania. Jeśli główka zostanie – nie wyciskaj, tylko zdezynfekuj i obserwuj miejsce przez 4–6 tygodni. Zapisz datę ukąszenia – przyda się lekarzowi, jeśli pojawią się objawy. - Wsparcie psychiczne – nie bagatelizuj
Po chorobie siostry przez długi czas budziłam się w środku nocy i sprawdzałam, czy nie mam gorączki. Strach przed nawrotem był realny. Jeśli czujesz, że nie radzisz sobie z lękiem – porozmawiaj z kimś. Psycholog, grupa wsparcia, nawet przyjaciółka na kawie – każda forma jest dobra. Borelioza to nie tylko ciało, to też głowa.
Borelioza potrafi odebrać radość z letnich wyjazdów, ale dobrze wiedzieć, że mamy realny wpływ na to, by jej uniknąć. I jeśli już nas dopadnie – wczesna diagnoza i konsekwentne leczenie to klucz do powrotu do zdrowia. Traktujcie kleszcze tak, jak ja dziś traktuję burzę – z szacunkiem, ale bez paraliżującego strachu. Bo przyroda jest piękna i warta tego, by z niej korzystać – tylko z głową.

Nazywam się Anna Nowicka i jestem mamą – to zdanie, które od lat otwiera większość moich wewnętrznych monologów.
Ten blog powstał z potrzeby podzielenia się tym, czego nie da się wypunktować w plannerze ani schować do kieszeni spodni po praniu: emocjami, które czasem niespodziewanie wypływają przy zmywaniu naczyń, odkryciami, które przychodzą o 3:14 nad ranem, i małymi zwycięstwami, które najczęściej pachną kawą i ciepłym śpiworkiem.
Piszę tu o sobie i o nas – bo odkąd zostałam mamą, świat zaczął się mieścić w szczegółach, a doświadczenie przestało być tylko moje. Dzielę się spostrzeżeniami, które chwytam w locie: o tym, jak czasem wystarczy jedno głębokie westchnięcie, żeby przestrzeń w głowie zrobiła się większa, i o tym, że „dobrze” nie zawsze wygląda jak na Instagramie.
Jeśli masz ochotę posiedzieć ze mną chwilę – bez gotowych recept, za to z dużą szczerością – zapraszam.