Dokładnie pamiętam ten moment, kiedy w kolejce do piekarni pani Basia spojrzała na mój zaokrąglony brzuch i stwierdziła z przekonaniem: „Na chłopca to wygląda, skrobanie w bokach, widać jak na dłoni”. Klasyczna wróżka z osiedla – zawsze trafia, przynajmniej według niej samej. Uśmiechnęłam się wtedy grzecznie, bo wiedziałam, że za chwilę dowiem się to, czego ona, statystyki i tysiąc-stronicowe fora internetowe wiedzieć nie mogą: kto tam mieszka. Ale fakt faktem – od tamtej pory zaczęłam przyglądać się brzuchom innych ciężarnych z niepohamowaną ciekawością i zauważyłam, że każda z nas wierzy w jakiś „złowieszczy” kształt.
Najpierw była teoria „wysoki – dziewczynka, niski – chłopak”. Potem „okrągły jak piłka – dziewczynka, spiczasty jak torpeda – chłopak”. Kiedyś jeszcze słyszałam o sposobie „wieszaka”: jeśli brzuch wisi, to na pewno chłopiec, bo dziewczynki rzekomo „przylegają bliżej serca”. Brzmi jak wierszyk z przedszkola, prawda? Tyle że w przedszkolu nikt nie bierze odpowiedzialności za wynik USG.
Zaczęłam więc grzebać w badaniach, bo ciekawość mnie zżerała. Okazuje się, że kształt brzucha zależy od wielkości dziecka, pozycji, w jakiej leży, ilości wody płodowej, napięcia naszych mięśni i – uwaga – budowy miednicy. Moja przyjaciółka Asia, drobna jak wiewiórka, miała brzuch niemal kwadratowy, jakby nosiła w sobie kostkę do gry w kółko i krzyżyk. Urodziła córeczkę. Ja, wysoka i raczej długowieczna (czytaj: szeroka w biodrach), przez całą ciążę przypominałam raczej gruszkę niż torpedę. Też mam córkę. Dwie anegdoty – zero reguły.
Ale ludzie lubią reguły. W ciąży każda z nas potrzebuje choć złudzenia kontroli, bo ciało robi co chce, hormony szaleją, a przyszłość jest jedną wielką mglistą plamą. Stąd też największe mity zakorzeniają się właśnie wtedy, gdy brzuch zaczyna przybierać kształt nie do pomylenia z „zbyt obfitym obiadem”. Babka mojej szwagierki potrafiła w ciągu jednej wizyty przewidzieć płeć, datę porodu i imię dziecka (z tym ostatnim akurat się pomyliła, ale kto by się czepiał). Moja mama natomiast, zamiast wróżyć, wolała opowiadać, że w jej czasach lekarze nie zdradzali płci, więc cała rodzina obstawiała zakłady. Metoda? „Czy nosi wysoko, czy nisko”. I tak w kółko.
Czasem żartowałam z mężem, że nasz brzuch to taki worek z niespodzianką – każdy chce zajrzeć i zgadnąć, co w środku. Jedna sąsiadka wręcz przyszła z kredką i zaczęła rysować linie na moim brzuchu, bo „tak się robi w jej rodzinie od pokoleń”. Ja tylko kiwałam głową i liczyła dni do kolejnej wizyty. Bo wiem jedno: kształt brzucha to nie wróżka, tylko opowieść, którą sobie sami opowiadamy, żeby przetrwać te dziewięć miesięcy.
Dziś, kiedy moje dziecko już śpi w swoim łóżeczku, a ja wreszcie mogę spojrzeć w lustro bez lusterka na podłodze, widzę, że ten okrągły ślad na skórze to jedyna pamiątka, która naprawdę się liczy. Nie chodzi o to, czy był „chłopięcy” czy „dziewczęcy”. Chodzi o to, że niósł kogoś, kogo kocham nad życie. A pania Basia? Nadal wróży w kolejce do piekarni. Tym razem kolejna ciężarna wzdycha, bo jej brzuch jest „idealny na bliźniaki, chłopców na pewno”. Ja tylko przechodzę obok i uśmiecham się pod nosem. Bo wiem, że prawdziwa magia nie leży w kształtach, tylko w tym, co te kształty skrywają.

Nazywam się Anna Nowicka i jestem mamą – to zdanie, które od lat otwiera większość moich wewnętrznych monologów.
Ten blog powstał z potrzeby podzielenia się tym, czego nie da się wypunktować w plannerze ani schować do kieszeni spodni po praniu: emocjami, które czasem niespodziewanie wypływają przy zmywaniu naczyń, odkryciami, które przychodzą o 3:14 nad ranem, i małymi zwycięstwami, które najczęściej pachną kawą i ciepłym śpiworkiem.
Piszę tu o sobie i o nas – bo odkąd zostałam mamą, świat zaczął się mieścić w szczegółach, a doświadczenie przestało być tylko moje. Dzielę się spostrzeżeniami, które chwytam w locie: o tym, jak czasem wystarczy jedno głębokie westchnięcie, żeby przestrzeń w głowie zrobiła się większa, i o tym, że „dobrze” nie zawsze wygląda jak na Instagramie.
Jeśli masz ochotę posiedzieć ze mną chwilę – bez gotowych recept, za to z dużą szczerością – zapraszam.